Liczba postów: 5
1
Dołączył: Jul 2016
Może warto zadać sobie pytanie po co jest w ogóle post?
Sokrates mówił, że „jeśli ktoś nie myśli o tym, aby dążyć do rzeczy najlepszych, lecz wszelkimi sposobami stara się czynić to tylko, co mu sprawia największą przyjemność, czym różni się naprawdę od najgłupszego bydlęcia?”
W książce Józefa Kosseckiego ""Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL" poruszony jest temat stereotypów społecznych.
W polskim społeczeństwie są głównie trzy: rycerza, męczennika i szlachcica.
"Stereotyp rycerski - to stereotyp człowieka, który opanowuje motywacje niższe - czyli przede wszystkim witalne (strach przed utratą zdrowia, życia lub innych dóbr potrzebnych do życia) - w imię motywacji wyższych - etyczno-ideologicznych. Mniej ważna jest przy tym skuteczność działania, decydujące znaczenie mają motywy ideowo-moralne."
A książce Józefa Józefa Marii Bocheńskiego pod tytułem "Etyka" mozna znaleźć coś takiego:
"Ostatnia grupa cnót, zwanych ogólnie „umiarkowaniem", wnosi do
uczuciowego życia człowieka powściągliwość i umiar w korzystaniu z
przyjemności. Warto zauważyć, że zadaniem tych cnót nie jest ani zabicie
zmysłów, ani stworzenie skłonności do zupełnego wyrzeczenia się wszelkiej
przyjemności, ale właśnie wprowadzenie do tej dziedziny zgodnego z
rozumem i prawem etycznym umiaru. Umiarkowanie leży więc, jak i inne
cnoty naturalne, w środku między dwoma wadami, choć, jak już
powiedzieliśmy, bliżej niedomiaru niż nadmiaru.
Ogólną zasadą obowiązującą w tej dziedzinie jest używanie przyjemności
tylko w związku z obowiązkami, do których zostały one przez przyrodę
przywiązane. Tak np. należy używać przyjemności jedzenia o tyle tylko, o ile
samo jedzenie jest potrzebne do zdrowia; ciężko grzeszyli zatem starożytni
Rzymianie, którzy po jedzeniu powodowali wymioty, aby móc jeść
ponownie. Równie ciężko grzeszą przeciw umiarkowaniu stosujący środki
antykoncepcyjne, gdyż korzystają z przyjemności związanych z życiem
płciowym, a wykluczają związane z nim obowiązki. Podobnie ma się rzecz z
wszelką rozrywką, która jest dopuszczalna, ale o tyle tylko, o ile jest
potrzebna do odprężenia i lepszej pracy.
Cnoty z grupy umiarkowania sprawiają, że człowiek posiadający je nie
potrzebuje siłą woli narzucać sobie owego prawa, ale ma tak wychowane
uczucia, że podporządkowują się one bez walki rozkazom prawej woli.
Dwie główne cnoty z tej grupy noszą nazwę wstrzemięźliwości (w
jedzeniu i piciu) oraz czystości. Prócz nich istnieje wiele pokrewnych cnót o
mniejszym znaczeniu, spośród których wymienimy tylko eutra- pelię, cnotę
skłaniającą do celowego i umiarkowanego korzystania z rozrywek. Grzeszy
się przeciw tej cnocie dwojako: bądź (i z reguły ciężej) przez przesadę (zbyt
wiele czasu poświęcanego rozrywce), bądź przez niedomiar, zbytnią i
szkodliwą abnegację. Nie jest więc ideałem wieczny mruk i odludek,
uciekający, ze szkodą dla własnej pracy i zdrowia, od wszelkiej zabawy, ale
człowiek opanowany, który używa rozrywki w miarę.
Wzmianką o tej właśnie małej cnocie, ale przecież cnocie, kończymy nasz
szkic nauki o charakterze naturalnym, aby podkreślić, jak dalece jest on
właśnie ludzkim, pełnym charakterem, a nie jednostronnym rozwinięciem
pobożności. Rzecz jasna, że ideał chrześcijański jest wyższy od omówionego
tutaj ideału ludzkiego, że wymaga więcej; nie dzieje się to jednak nigdy tak,
by zaprzeczał w czymkolwiek zasadom tutaj wygłoszonym: bo nie można być
dobrym chrześcijaninem, jeśli się nie jest dobrym człowiekiem.
Jakże się to więc dzieje, że niekatolicy przewyższają niekiedy gorliwych
katolików pod tym czy innym względem? Odpowiedź jest prosta: nie można
wprawdzie bez pomocy łaski osiągnąć obecnie, po grzechu pierworodnym,
pełni nawet ludzkiego, naturalnego charakteru; ale zasadniczo poszczególne
jego składniki, cnoty przyrodzone, wychowuje się tylko pracą, przy czym Bóg
wkracza wydatniej ze swoją pomocą dopiero wówczas, gdy człowiek dał już
dowody, że chce i umie pracować. Nic więc dziwnego, że wyżej stoi pod tym
względem poganin, który (pomijając już fakt, że mógł mieć lepsze dane
naturalne) pracował usilnie od lat nad samowychowaniem, niż mierny katolik,
ograniczający swoje życie etyczne do odmówienia paru modlitw i dość
mechanicznego wysłuchania mszy niedzielnej o ile i tych obowiązków
religijnych nie zaniedbywał.
Winić więc o to nie należy naszej wiary, która od wieków podała nam
niezrównane zasady wychowania charakteru, ale siebie. Ale bardziej niż do
obwiniania kogokolwiek, stwierdzenie naszych braków w tej dziedzinie
powinno nas zapalić do podjęcia najważniejszej naszej sprawy: pracy nad
charakterem.
(...)
Tak np. wstrzemięźliwość, która nie jest cnotą typowo wojenną, może się okazać bardzo pożyteczna w pewnych okolicznościach. Tak np. źle by było, gdyby w chwili, gdy rozum dyktuje, że trzeba opuścić miejsce postoju i udać się w trudny marsz, nieopanowane przywiązanie do spoczynku albo jedzenia przeszkadzało w
powzięciu decyzji i skłaniało do odłożenia na później już teraz koniecznego
ruchu. Historia wojen podaje wiele przykładów takiego załamania się
dowódców pod wpływem nieumiarkowania."
Myślę, że post jest jednym z narzedzi wykuwających charakter.